Utrapienie, czy walka o środowisko? Producenci zacierają ręce. Kto powiedział że ekologia idzie w parze z ekonomią?
Jedno z licznych eko-rozwiązań – kaganiec dla silnika, którego zadaniem jest wyłapywanie cząsteczek stałych nosi różne nazwy. W zależności od producenta, np. Dla aut francuskich FAP, dla aut niemieckich DPF. Nie ma wszak nic złego w doszukiwaniu się przesłań do propagowania ekologii, nie mniej jednak – koszt utrzymania owego ekologicznego rozwiązania bywa bardzo kosztowny. Nagromadzone cząstki stałe, ograniczają drożność przepływu spalin, wprowadzając auto w tryb awaryjny. Nie pozostaje w takiej sytuacji, nic innego jak wizyta u mechanika i wymiana filtra cząstek. Rozwiązaniem może być długa jazda autostradą, gdzie temperatura gazów osiągnie około 350 stopni Celsjusza. Miejmy na uwadze, że nie chodzi o awaryjność układu, lecz sens egzekwowania wysokich kar pieniężnych za usuwanie owych pro-ekologicznych rozwiązań. Nikt nie pyta czemu służą wycięcia filtrów? Przywróceniu sprawności silnika. Problem polega na tym, że wielu kierowców nie stać na serwisowanie proekologicznych rozwiązań. Kluczem jest kosztowność ekologii. Koncerny naciskają na ekologię pod naporem zmian przepisów. Ostatecznie poszkodowanym zostaje kierowca, który winien płacić bajońskie sumy, często przekraczające roczne koszta wszelkich wymian eksploatacyjnych, jak wymiany olejów kloców hamulcowych itd.